Miłość. I owszem kiedyś była. No dobra może została, ale bratersko – siostrzana ;) Kochamy się nadal, ale nie lubimy :P Znaczy lubimy się… bić. Wróć, ja lubię bić Marcelkę, ona też mnie czasem :P Ja pasjami bym wyrywał jej z… no z futra te białe kłaki! Zabierał wszystko, wyganiał zewsząd, moje, wszystko moje!
I nie wierzcie w historię, że jak raz jechałem sam do weterynarza, to tak płakałem, bo Marcelki nie było… No bo do kogo się miałem tulić? Do transportera? No weźcie! Słabo i plastikowo :P
W każdym razie prawda jest taka, że w taki walentynkowy dzień nie mamy materiału fotograficznego do zarzucenia Was na fejsie, instagramie i innych takich. Love is NOT all around. No ale, zdarzyło się parę epizodów ;)
No może i Marcelina mnie trochę kocha… :P
Ja kocham jej pulsujące tętnice na szyi…
W trudnych warunkach przyrody kochamy się miłość bliską ;)
Wtedy kochamy nawet Grzesia :D Nasz spacerowy wpis i więcej zdjęć tutaj.
Dawno temu było więcej czułości.
Teraz wystarczy tak ;)
No ale zdarzył się nam raz, taki mocno walentynkowy wybryk natury :P
Że aż byliśmy inspiracją dla Ani :P
Niech miłość będzie z Wami! :)